czwartek, 11 grudnia 2014

Widziałam Malalę

Znacie to uczucie, że jesteście w ważnym miejscu, w ważnym czasie i uczestniczycie w czymś, co jest ważne nie tylko w zasięgu lokalnym, ale na poziomie całego świata? Bo tak właśnie czułam się wczoraj. Bo wczoraj byłam na miejskich uroczystościach wręczenia Pokojowej Nagrody Nobla (niestety jeszcze nie dla mnie, sąsiedzi donieśli, że czasem kłócę się z Bartkiem).

Tegoroczna Nagroda była mi szczególnie bliska z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że mieszkam w mieście, w którym od początku jest przyznawana i wręczana*. Po drugie dlatego, że laureatką została Malala, dziewczyna której losy śledzę odkąd zrobiło się o niej głośno.
Historię dlaczego otrzymała Pokojową Nagrodę poczytajcie w internecie, bo jest ciekawa (w skrócie: od 14 roku życia walczy o równy dostęp do nauki chłopców i dziewczyn, przez co talibowie próbowali ją zabić, ale na szczęście im się nie udało - postrzały w szyję i głowę udało się wyleczyć w Anglii), zwłaszcza, że dziewczyna ma dopiero 17 lat! Wyobrażacie sobie w tym wieku walczyć o coś innego niż prawo do wypicia piwa? No mi też trudno, tym bardziej ją podziwiam. Dla mnie jest ważna też z innego powodu. Ta dziewczyna pokazuje, że kultura islamu to nie terroryzm, to nie talibowie i wojny. Pokazuje, że może być normalnie, że nie wszyscy muzułmanie zakrywają swoje córki i żony od stóp do głów i zamykają je w domu. Że to piękna kultura, w której żyją normalni, cywilizowani ludzie, którzy tak jak my mają prawo do normalnego życia. To normalne dziewczyny, które tak jak my chcą się uczyć, bawić, poznawać chłopaków i nie bać się czy jak spojrzą na kogoś to nie zostaną przypadkiem zatrzymane przez policję moralną.
Tak więc wczoraj widziałam dziewczynę o wielkiej charyzmie, najmłodszą laureatkę Pokojowej Nagrody Nobla, która swoją odwagą mogłaby obdzielić pół świata. A było to tak: co roku Nagroda przyznawana jest 10 grudnia. Na facebooku dostałam zaproszenie na wydarzenie. Niewiele z niego zrozumiałam, bo po norwesku. Ale udało mi się wychwycić, że chodzi o Pokojową Nagrodę Nobla, jakiś marsz, więc myślę: świetna sprawa, mam  być może jedyną w życiu okazję iść w marszu Pokojowej Nagrody Nobla. Więc poszłam. Najpierw ktoś przemawiał, nic z tego nie zrozumiałam bo stałam za daleko (dobra, tak naprawdę to nie zrozumiałam, bo mówili po norwesku). Później poznałam nowego znajomego, wszyscy odpalili pochodnie i zaczęliśmy iść.
Wyglądało to wspaniale, było około 1000 ludzi, więc efekt niesamowity. Szliśmy główną ulicą, aż dotarliśmy do hotelu, w którym przebywali laureaci (aha, bo jest dwóch, Malala Yousafzai i Kailash Satyarthi, który w Indiach walczy o prawa człowieka; nie wspomniałam o nim, bo usłyszałam o tym panu dopiero przy okazji Nagrody). Tam długo czekaliśmy na mrozie, pochodnie dopalały się sypiąc iskry (cud, że mam wszystkie włosy na głowie), a ja zniecierpliwiona przestępowałam z nogi na nogę. Po półgodzinie usłyszałam szmer, który przerodził się w burzę oklasków i zobaczyłam ich. Malala i Kailash byli na balkonie, machali do wszystkich, dzieci krzyczały 'Malala! Malala', a ja oczywiście wzruszona nie mogłam powiedzieć słowa. Wiecie, strasznie sentymentalna jestem, a jak macha do was Laureat Pokojowej Nagrody Nobla i nie jest to Lech Wałęsa, to sprawa jest poważna. Wszyscy wpadli w jakiś szał, ludzie tańczyli, krzyczeli i machali. Naprawdę! Ja tylko stałam sobie z boku i ukradkiem ocierałam łzy wzruszenia (Mama zawsze mówi, że mam oczy w mokrym miejscu), bo towarzyszył mi dopiero co poznany kolega i tak głupio płakać przy obcych. W sumie to może i dobrze, że nie było ze mną Bartka, bo pozbawiona skrupułów mogłabym skończyć szlochając mu w rękaw, a tak to chociaż trochę się powstrzymałam.
I tak oto, kiedy w przyszłości ktoś będzie mówił o Malali (a będzie na pewno) będę mogła powiedzieć - tak, nawet ją widziałam i szłam w marszu na jej cześć. Ale wam nie pokażę, bo chcę to zachować tylko dla siebie. (Dobra, tak naprawdę to rozładował mi się aparat w trakcie marszu i nie zrobiłam jej żadnego zdjęcia. Tak, wiem, wstyd.)



*Nagroda jest przyznawana przez Norweski Komitet Noblowski. Jest jedyną nagrodą Nobla przyznawaną i wręczaną w Norwegii. Dlaczego tak, skoro Nobel był Szwedem, a pozostałe nagrody przyznaje się i wręcza w Sztokholmie? Dlatego, że kiedyś Norwegia była częścią Szwecji, a później związani byli silną unią personalną. Szwedzi przenieśli wręczanie tej akurat nagrody do 'swojego' Oslo, później Oslo przestało być 'ich', ale nagroda została. :)

PS: Napisałabym wcześniej, ale wczoraj wieczorem pokój w moim małym świecie wymagał podania mężowi kolacji. 

3 komentarze:

  1. "jak macha do was Laureat Pokojowej Nagrody Nobla i nie jest to Lech Wałęsa, to sprawa jest poważna." A jak macha Lech Wałęsa to sprawa jest jaka?

    OdpowiedzUsuń
  2. Na pewno mniej niecodzienna ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Grunt by dzieki Pokojowej Nagrodzie Nobla przekonac sie, ze w wieku 17 lat mozna walczyc o cos wiecej niz prawo do wypicia piwa.

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)