piątek, 23 stycznia 2015

Tego nie znajdziesz w Norwegii


Norwegia to zdecydowanie wspaniały kraj, w którym łatwo się zakochać, ale czasem to trudna miłość. Są rzeczy i zjawiska, które w Polsce są codzienne i najzwyczajniejsze w świecie, a których tutaj nie uświadczysz. Wprawdzie nie za wszystkimi tęsknie, ale jednak ich brak zaskakuje.



1. Dresy. Ahh, gdzie te wspaniałe czasy, kiedy wracając o 22 z pracy mogłam posłuchać ostrego rapu puszczanego z głośników full HD w najnowszej Nokii 6610... Gdzież te męskie, wysportowane sylwetki, z szerokimi ramionami, o których marzy każda kobieta, podkreślone dodatkowo piękną łysiną. Te grube łańcuchy na silnych karkach. Te zalotne flirty i urocze 'hehe' nad puszką z piwem otwieraną w wieczornym, nocnym, południowym i porannym tramwaju. Tutaj nikt nie czuje klimatu i ciuchy sportowe zakładają do biegania albo na siłownię, zapominając o tak wspaniałym i technologicznie wyprzedzającym nasze czasy materiale, jakim jest ortalion.

2. Ogórki gruntowe. Krążą miejskie legendy o tym, że da się je zdobyć. Podobno czasem jakiś Polak przywiezie, czasem w jakimś imigranckim sklepie można dostać. Ja jeszcze nie widziałam innych niż te długie, szklarniowe albo podobne do gruntowych, ale o troszkę innym kolorze - jakieś azjatyckie chyba.

3. Staruszki walczące o miejsce. I nie myślcie sobie, że to zasługa dobrze wychowanej młodzieży, zrywającej się na widok każdej staruszki wchodzącej do metra. Tylko raz widziałam jak chłopak chciał ustąpić pani miejsca. Przyznaję, że rzadko metro czy autobus bywają na tyle zapchane, że brakuje miejsc siedzących, ale jeśli już to się zdarzy, to starsze osoby po prostu stoją i czekają aż coś się zwolni.

4. Przyprawa do piernika. Można tu kupić każdy rodzaj piernika: małe ciasteczka, duże ciasta, pierniki w kształcie domku do samodzielnego złożenia, gotowe chatki, surowe ciasto w wiaderku, które wystarczy rozwałkować i upiec, natomiast przyprawy do piernika nie znajdziesz. Szukałam przed świętami we wszystkich możliwych sklepach, nie ma. Byłam zmuszona zrobić sama przyprawę do niepiernika i upiec niepierniki.

5. Okazywanie uczuć. To akurat mnie smuci, bo odkąd przyjechałam widziałam trzy pary, które w publicznym miejscu okazywały sobie jakiekolwiek uczucia. Dwie z nich się przytulały, a jeden pan oparł czoło o policzek pani, śmiejąc się i obejmując ją. I właśnie sobie uświadomiłam, że nie widziałam tu całującej się pary. To jednak trochę smutne. Wprawdzie ostentacyjne udawanie glonojadów lub wkładanie ręki pod spódnicę siedzącej na kolanach dziewczynie jest niesmaczne, ale miłe gesty wyrażające uczucia wywołują uśmiech na twarzy. Jednak coś jest w stereotypie zimnych skandynawów.

6. Smród w komunikacji miejskiej. Raczej nie natkniemy się na osobę, od której trzeba się natychmiast oddalić w przeciwny koniec autobusu lub zmienić wagon. Mnie się to nie zdarzyło, a mieszkającej tu od kilku lat i poruszającej się na co dzień komunikacją miejską znajomej - tylko raz.

7. Twaróg. Już przed wyjazdem dowiedzieliśmy się, że tutaj nie istnieje taki rodzaj sera. Całe szczęście, bo gdybyśmy nie przywieźli go z domu, to nici z pierogów ruskich, a wtedy już dawno bylibyśmy z powrotem w Polsce. Są jakieś serki wiejskie, ale to zupełnie nie to. Za to na każdym polskim forum można znaleźć przepis na domowy twaróg z mleka. I to z takiego w kartonie - bo istnieją tutaj rodzaje mleka, które nie zostało pozbawione bakterii.

9. Zasady savoir-vivre dotyczące kobiet. Otwieranie drzwi paniom? Przepuszczanie ich przodem? Nie liczcie na to - chyba, że same poprosicie o pomoc. Wtedy owszem, nawet z wielkim uśmiechem na twarzy w pakiecie.  Bez prośby nie ustąpią Wam miejsca nawet jeśli macie spory, doskonale widoczny brzuszek.

10. Naklejki na legitymacji studenckiej. Tutaj działa to tak: dostajesz legitymację ze zdjęciem, która działa również jako karta otwierająca drzwi, logująca do drukarki i nie wiem jakie tajemnicze funkcje jeszcze posiada. Są na niej tylko podstawowe dane, natomiast jako potwierdzenie statusu studenta masz do wyboru dwie formy: ściągnięcie odpowiedniej aplikacji na smartfona albo osobna, papierowa karta. Nie wpadli tutaj na genialny moim zdaniem pomysł z naklejkami na każdy semestr.

2 komentarze:

  1. Potwierdzam, brak dresów to jest to. Co prawda w Rzymie na każdym kroku można spotkać śpiących na ulicy bezdomnych, ale w mniejszych miejscowościach nie ma czego się obawiać. Uczucie, że można spokojnie wrócić do domu o każdej porze było co najmniej dziwne. Co do kulinarnej strony Włoch to brakowało mi chleba! Co prawda półki w sklepach uginają się od różnego rodzaju wypieków, ale są one mniej więcej tak wypieczone jak kamień. Z drugiej strony owoce, owoce i jeszcze raz owoce. Słodkie winogrona, granaty czy mandarynki, świeże, tanie i zawsze pod ręką ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Brak twarogu... JEZU
    Sting

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)