poniedziałek, 16 lutego 2015

Co z tym Kamilem?



Cała Polska żyje dziś chyba sprawą Kamila Durczoka. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo dla mnie to był pierwszy temat o którym pomyślałam po przebudzeniu. Sprawa poważna, kontrowersyjna, a cała sytuacja mocno podejrzana. Jedni nie mogą w to uwierzyć, inni twierdzą, że to co robi po Faktach albo po Faktach po Faktach to jego sprawa, a ja... Ja bacznie się przypatruję i wspominam pewne spotkanie, które diametralnie zmieniło mój obraz zarówno tego - bądź co bądź - poważanego dziennikarza, jak i samego dziennikarstwa.


Zawsze ceniłam Durczoka. Za profesjonalizm, opanowanie, to, że jedyną aferą w której uczestniczył był 'upierdolony stół'. Moją sympatię zdobył dawno temu, kiedy otwarcie, na zakończenie odcinka Wiadomości - bo wtedy pracował jeszcze dla Telewizji Polskiej - przyznał, że jego ogolona na łyso głowa to nie fanaberia, tylko wynik chemioterapii. No nie ukrywajmy, takie historie nie dość, że poruszają, to jeszcze sprawiają, że ten koleś, którego widujesz tylko za szklaną szybą staje się bardziej swój, bo jeśli i jego dopadają choroby to znaczy, że też jest człowiekiem, a nie tylko makietą. No i szczerość, to zawsze jest w cenie.

Niecałe dwa lata temu miałam okazję poznać Pana Durczoka osobiście (piszę to tylko dla fejmu, bo akurat to, że zamieniliśmy kilka słów poza publicznym wystąpieniem nie ma tu nic do rzeczy). Przyjechał na uczelnię promować 'fantastyczny' program stażowy TVNu. Kiedy już nakreślił jak ma wyglądać - przyszedł czas na pytania od studentów. Oczywiście nie mogło skończyć się na tych dotyczących programu - jak już mamy do dyspozycji taką sławę i śmietankę polskiego dziennikarstwa to trzeba wypytać o cały ten dziennikarski świat, jak zdobyć sławę, pieniądze (dziś pewnie nie zabrakłoby też pytań o dziwki i koks), a co odważniejsi (czyli na przykład nasza Olałkę) pokusili sie o pytania o prywatność. I dzięki Bogu, bo ta odpowiedź zmieniła trochę moje patrzenie na świat, przede wszystkim dziennikarski.

Durczok nie ukrywał, że stracił dzieciństwo syna. Że poświęcił rodzinę własnej karierze. Całkiem wprost przyznał, że jeśli chcemy iść w ten temat i być w tym naprawdę dobrzy, to nie będzie miejsca na rodzinę, przyjaciół, miłości, czas wolny. Sorry, taki mamy klimat i albo chcesz sławy i fejmu, albo idź być szczęśliwym gdzie indziej. Z tego wszystkiego wyszłam stamtąd z obrazem zblazowanego dziennikarza, który zrobił wszystko byle tylko dostać się na górę, po trupach. I stacji, która jak wessie człowieka to wypluje tylko wrak i kilka zębów, w samych skarpetkach.
Dlatego właśnie kiedy jakieś 2 tygodnie temu usłyszałam, że 'znany dziennikarz znanej stacji' jest podejrzany 'o coś' od razu pomyślałam, że może chodzić o niego. Po prostu nie zdziwiłabym się gdyby faktycznie tak było. 

Zupełnie inną sprawą jest dzisiejszy artykuł Wprostu. Jest tak niejasny i nieszczelny, że naprawdę trzeba mieć wiele dobrej woli, żeby oprzeć na nim jakąkolwiek pewność. No błagam, jakiś biznesmen odkrywa narkotyki w swoim mieszkaniu i nie wie co z tym zrobić? Czeka kilka tygodni, żeby sprawę wyjaśnić? A Durczok jest sam w tym mieszkaniu i próbuje się barykadować, w tym samym czasie niszcząc elektronikę typu telefony, pamięć przenośna, karty sim? I ucieka stamtąd zapominając, że na talerzu zostaje 'biały proszek'? Niewiele tu się trzyma kupy i nie do końca wiadomo co z czym połączyć.

Takie historie wiele uczą i można by napisać, że łatwo jest spaść na dno, że nawet ci, którzy wydają się nieskazitelni mogą okazać się tylko wydmuszkami, ale tego nie zrobię. Bo to nie jest lekcja upadku, tylko bycia sceptycznym. Nie warto wierzyć we wszystko, co widzimy, bo obraz często kłamie. I ten kij ma dwa końce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)