czwartek, 21 maja 2015

Nie przechodź na dietę

Jeśli masz jakiś problem ze swoim ciałem, nie akceptujesz do końca tego, że ostatniej zimy przybyło Ci nie tylko kilka par skarpet z frotte (których nie nosisz,  a i tak co roku dostajesz od cioci z Grudziądza pod choinkę), ale też kilka, kilkadziesiąt lub kilkaset gramów tłuszczu, który trzyma się kurczowo Twoich bioder niczym koala eukaliptusa, albo po prostu, najzwyczajniej w świecie jesteś gruby, to - mówię całkiem serio i bez cienia ironii - nie przechodź na dietę.


Tylko ją zmień.


Nie ma czegoś takiego jak przejście na dietę. Musisz to sobie uświadomić, bo to według mnie kluczowa kwestia błędnie interpretowana przez większość ludzi chcących zadbać o swoją formę, figurę i zdrowie.

Dieta to nie jest jakiś wyjątkowy stan, taki jak na przykład ciąża. To nie jest coś, przez co musisz przejść, żeby znaleźć się na łące usianej żółtymi kaczeńcami i kolorowymi jednorożcami (albo krzykiem, płaczem i kupą, jeśli to jednak ciąża).
Dieta to coś stałego, ciągle obecnego w Twoim życiu i tylko od Ciebie zależy jak będzie wyglądać. Jeśli potraktujesz ją jak ciążę, czyli: teraz się przemęczę, odmówię sobie tych wszystkich niezdrowych rzeczy, poświęcę się żeby za kilka miesięcy spłynął na mnie fejm i splendor, a później już będzie z górki, wszystko sobie wynagrodzę - to wiesz jak to się skończy? Zmarnowanymi kilkoma miesiącami.

Jeśli popołudnia spędzasz leżąc na kanapie przed telewizorem w towarzystwie paczek czipsów i pizzy, a jedynym wyjściem, o którym myślisz jest wyjście na piwo, to - nie wiem czy wiesz - też jesteś 'na diecie'. Tylko niekoniecznie odpowiedniej. Nie możesz wtedy na dietę przejść, bo nie da się przejść na coś, na czym już jesteś. To tak jakbyś stojąc na plaży zaśpiewał 'idę na plażę, na plażę!'. No bez sensu, prawda?

Ale możesz to zmienić. Zamiast śpiewać piosenki przez które wszyscy będą mieli Cię dość (tak samo jak za ciągłe powtarzanie 'jestem na diecie, na diecie jestem!'), możesz przesunąć swój kocyk z kamienistej, pełnej glonów i starych wodorostów plaży na taką z białym piaskiem i palmami. Możesz zacząć myśleć o swojej diecie jak o czymś, co zawsze Ci towarzyszyło i będzie towarzyszyć, ale od tej pory zamiast płaczu w przymierzalni może przynieść Ci dobre samopoczucie, nie tylko psychiczne - bo wreszcie bez stresu wchodzisz do sklepu - ale i fizyczne, bo nie czujesz się jak niemogący się ruszać, zbyt mocno napompowany ludzik Michelin.

Podsumowując, bo nagromadziło mi się tu tyle metafor, że nie jestem pewna czy nadal piszę o tym, o czym chciałam napisać (a w rękawie mam jeszcze kilka innych porównań, tylko się powstrzymałam!):
Nie traktuj diety jak czegoś przejściowego. Dieta to inaczej po prostu sposób odżywiania się, czyli coś co towarzyszy każdemu z nas. Pozornie jest to tylko problem językowy, ale przynosi marne skutki, bo ludzie wrzucają w siebie byle co, a później przechodzą na rzekomą 'dietę' i spodziewają się cudów. Nie, to tak nie działa! Zacznij po prostu myśleć o tym co jesz i świadomie dokonywać wyborów. Nie martw się, to nie potrwa długo. Po kilku miesiącach wejdzie Ci to w krew i Twoja - tym razem - zdrowa dieta będzie dla Ciebie tak samo naturalna jak zapiekanka z biedry na obiad.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)