piątek, 5 czerwca 2015

Czy Norweżki są ładne?

Kiedy stawialiśmy pierwsze kroki w tym mieście i kraju, odkryliśmy, że jedynymi ładnymi dziewczynami w okolicy są Polki. Później okazało się, że miałam rację, bo wszystkie Norweżki były w tym czasie na wakacjach...



Właśnie tak wtedy myślałam. Wszystkie kobiety wydawały mi się szare, nijakie, niezbyt atrakcyjne i ubrane niechlujnie. Kiedy już na ulicy lub w metrze dostrzegłam jakąś urodziwą, zadbaną panią to we wszystkich (naprawdę wszystkich!) przypadkach okazywało się, że jest Polką. Nie wiem, czy to wrażenie wynikało  z tego, że Oslo wyludnia się na czas wakacji i po prostu większość rodowitych Norweżek było wtedy w Hiszpanii, czy może moje pojmowanie estetyki tak mocno różni się od tutejszej. A przynajmniej różniło, bo z czasem zaczęłam co raz bardziej zmieniać zdanie.



Teraz uważam, że Norwegia to kraj pięknych kobiet.

Zaczęło się jesienią. Wprawdzie rzadko, ale czasem jednak spotykałam w metrze lub tramwaju piękne blondynki. Na początku moją uwagę przykuwały szałowe bizneswoman, w ołówkowych spódnicach i blond włosach do pasa. Później studentki w luźnych swetrach, leginsach i o równie wspaniałych włosach. Z czasem okazało się, że w każdym tramwaju, metrze, w każdej uczelnianej sali i na każdym rogu czai się zjawiskowa blond-piękność.

Tylko że to piękno trochę inne niż to, do którego się przyzwyczailiśmy.

W Norwegii ludzie na co dzień przykładają niewiele uwagi do wyglądu. Owszem, zdarzają się dziewczyny ze zbyt dużą ilością kosmetyków na twarzy, ale to zdecydowanie rzadkość. Większość kobiet wygląda bardzo naturalnie, podejrzewam że malują się bardzo delikatnie lub wcale. Ich strój też nie wygląda jak coś nad czym myślały całe poprzednie popołudnie. Czasem nie wygląda nawet jakby w ogóle zastanawiały się nad tym, co na siebie wrzucają. 

I to jest właśnie piękne.

Pozornie kobiety w Norwegii nie przykładają tak wiele uwagi do wyglądu. Widać to po stroju i makijażu. Z drugiej jednak strony bardzo troszczą się o zdrowie i figurę. Jak pisałam już wcześniej, to kraj osób aktywnych i wysportowanych. Często korzystają z siłowni i zajęć typu fitness czy zumba. Z tego, co zauważyłam mają zadbaną skórę i jak już wspomniałam, bardzo zadbane włosy. Wydaje mi się więc, że ich dbanie o siebie polega nie tyle na modzie, co pielęgnacji.



Najczęstszym typem stroju, który Norweżki noszą na co dzień to ciuchy sportowe. Leginsy do biegania (często z charakterystycznym, dużym X-em na łydce) i sportowe buty (najpopularniejsze to Nike). Nikogo nie razi pozornie niepasująca do tego typu stroju elegancka torebka. Jeśli już ktoś wybiera coś mniej fitnessowego, to zazwyczaj są to dżinsy i kardigan. Nie dotyczy to oczywiście osób, które pracują w miejscach, gdzie obowiązuje oficjalny dress code, ale na ulicach Oslo często można spotkać kobiety, które właśnie wyszły z biura w garniturze, ale szpilki zamieniły na Air Maxy. Czy ktoś patrzy na nie z politowaniem? Zupełnie nie.

Dziwne za to jest ubranie się zbyt wyjściowo. Przyzwyczajona do naszych standardów zdarzyło mi się kilka razy założyć sukienkę i buty na obcasie na uczelnię i wtedy to ja czułam się dziwnie, bo sporo osób przyglądało mi się z zaciekawieniem. Trochę nad tym ubolewam, bo lubię się tak ubierać, ale nie bardzo lubię zwracać na siebie zbytniej uwagi, więc muszę się powstrzymywać. Widzę w tym jednak dobre strony i cieszę się, że mogę wyjść na miasto ubrana jak do warzywniaka pod blokiem.





2 komentarze:

  1. .....czyli są ładniejsze od Polek
    ...czy strzelają mniej fochów niż Polki
    ..czy noszą niżej głowy niż Polki

    OdpowiedzUsuń
  2. Tekst prawdziwy!!! ;)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)