piątek, 25 września 2015

Zrobiłam coś strasznego...


... i bardzo się tego wstydzę. Tak bardzo, że tu, w tym miejscu, chcę odbyć przed Wami spowiedź i przy świadkach obiecać, że nigdy więcej tego nie zrobię, ale też przestrzec, byście i Wy tego błędu nie popełniali.


Było cudowne, sierpniowe popołudnie. Na kilka dni wpadłam do Polski i cieszyłam się prawdziwym latem, którego tak bardzo mi brakowało. Wybrałam się do Łodzi, pozamykać pewne sprawy, ale znalazłam też czas, by spotkać się z przyjaciółką. Spacerowałyśmy Piotrkowską w poszukiwaniu jakiegoś przyjemnego miejsca do wypicia kawy i poplotkowania. No i kiedy tak przemierzałyśmy tę piękną ulicę, zauważyłam podejrzanie spore zainteresowanie mężczyzn. Zmierzyłam Kasię* od stóp do głów, bo nie dało się ukryć, że to właśnie ona przyciąga wzrok, ale nie zobaczyłam niczego naprawdę niepokojącego (typu plama po kawie na udzie, czy materiał sukienki pęknięty w bardzo strategicznym miejscu, jakim są dolne plecy). Patrzeć każdy może, nawet jeśli robi to dość obcesowo, czyli obracając się wokół własnej osi mimo partnerki u boku, więc udawałyśmy że nic nie widzimy. Kiedy jednak po jakichś dwóch godzinach miałyśmy na koncie trzy zaczepki, w tym jedną dość bezczelną i zdecydowanie przekraczającą granice mojej wytrzymałości, powiedziałam - po części w żartach, co może trochę mnie usprawiedliwia:

...może Ty lepiej nie zakładaj tej sukienki jak będziesz musiała iść gdzieś sama wieczorem.

Głupotę tego zdania odkryłam jakieś 1,5 sekundy po skończeniu go. Przeprosiłam moją przyjaciółkę, ale dobrze wiemy, że to co zobaczone, to się nie odzobaczy, a co powiedziane, to się nie odpowie. Zapytacie może co jest złego w trosce o kogoś bliskiego? Ano, w trosce to akurat nic złego nie ma, ale w ograniczaniu czyjejś wolności to już sporo. 

No bo czym innym jest zmuszanie, skłanianie czy sugerowanie komuś, że powinien ubierać się inaczej, niż się ubiera? Już pominę kwestię tego, że sukienka była wręcz pensjonarsko zabudowana (czyt.: żadnego dekoltu, odsłoniętego brzucha, a kończyła się poniżej kolan), a tym, co tak mocno przyciągało wzrok był kolor i niewątpliwa uroda jej nosicielki. Bo mogłaby założyć na siebie coś, co bardziej przypominałoby bieliznę, niż wyjściowy strój, a i tak nikt nie miałby prawa do chamskich zaczepek, przekraczania jej granic przestrzeni osobistej.  Bo serio, to że ktoś ubiera się nieco odważniej, pokazuje więcej ciała, nie daje nikomu prawa do zachowywania się w jakikolwiek sposób przekraczający granice. Ja już nie mówię tutaj o kobietach będących ofiarami gwałtów, do których (według niektórych ludzi na intelektualnym poziomie kury) 'same prowokują', bo takie myślenie zasługuje wyłącznie na przymusowe szkolenie z zakresu zachowań socjalnych. Choć może powinnam o tym napisać, bo jest spora grupa osób, które w ten sposób myślą, ale to innym razem. Dziś skupiam się na mniejszym kalibrze. 
Nie wiem czy zauważyliście, ale jakoś nie zdarza się to kobietom. Jeśli atrakcyjny mężczyzna spaceruje ulicą, nawet bez koszulki, czyli z odkrytą tą połową ciała, którą połowa ludzkości zasłania, to jakoś żadna z kobiet nie gwiżdże za nim, nie komplementuje jego ciała i urody, nie prosi gorączkowo o numer, ani nie sypie tanimi tekstami typu 'bolało jak spadałeś z nieba?'. Wyglądałoby to co najmniej komicznie, co nie znaczy, że mniej zabawnie i żałośnie wyglądają robiący to faceci. Uwierzcie, że kobiety tego nie lubią (przynajmniej te, które znam), a w co wrażliwszych takie zachowania wywołują odruch wymiotny i niesmak do końca dnia.
Skoro już wyjaśniliśmy sobie, że chamski podryw jest bardziej niż nie na miejscu, to może wytłumaczę Wam moją winę w tym wszystkim. Otóż wiedziona troską o moją przyjaciółkę, odwołałam się do najprostszego rozwiązania - przez Twoją sukienkę facetom wydaje się, że mogą więcej? No to zmień sukienkę. Tylko to tak nie działa. Dlaczego ja, zachowując się normalnie, zgodnie z przyjętymi normami, mam zmieniać swoje zachowanie? To chyba raczej ci, którzy przekraczają te normy powinni coś zmienić i się przystosować, prawda? I każdy taki tekst jak mój sprawia, że ten obraz się zakrzywia, a ludzie powodujący swoim bezczelnym zachowaniem choć najmniejszy dyskomfort, czują się usprawiedliwieni. Dlatego przepraszam za niego i Was też namawiam do tego, żebyście takie teksty schowali do kieszeni.


Bo Ty masz prawo nosić sukienkę jaką chcesz, 
a oni nie mają prawa zrobić nic, co przekracza granice. 


* pewnie, że to nie Kasia. Ja nie mam żadnej przyjaciółki Kasi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)