poniedziałek, 30 listopada 2015

Problemy włosomaniaczek

Nadszedł dzień, kiedy postanowiłam zrobić przyjemność sobie i oczom Bartka. Niestety, efekty - choć dla mnie zadowalające w stu procentach - nie zaimponowały mojemu mężowi...


  






 
Jako nosicielka kręconych włosów mam na ich punkcie niezłego bzika. Nie jest to nic szczególnego, zważywszy na to, że od dziecka obserwowałam jak moja Mama - również kręconowłosa - poświęca wiele uwagi swojej czuprynie. Nie to żebyśmy codziennie godzinę marnowały przed lustrem, ale jednak doprowadzenie burzy loków do jako-takiego ładu, pozwalającego na wyjście z domu bez obaw o krzyki przerażenia przechodniów, wymaga trochę zachodu - co z pewnością może potwierdzić każda Wasza znajoma z tą 'przypadłością'.

Staram się nie eksperymentować zbyt mocno, zgodnie z zasadą, że 'lepsze jest wrogiem gorszego'. Zazwyczaj moja pielęgnacja włosów wygląda tak samo przez kilka lat (co za monotonia...) dopóki ktoś ze znajomych nie podsunie mi jakiegoś wyjątkowego rozwiązania. Warunek jest zawsze ten sam - musi to być sprawdzony sposób. I tak od jakichś 4 lat powtarzam rytuał odżywkowania włosów specyfikiem podkradzionym Oli - mojej siostrze w bólu. Jednak kilka tygodni temu, natchniona babskimi rozmowami godnymi zlotu wszystkich włosomaniaczek z kraju, postanowiłam zaryzykować...

Tego samego dnia kupiłam odpowiednie specyfiki do 'laminowania włosów' (tak, wiem, brzmi strasznie) i zabrałam się do dzieła. Na oczach Bartka przygotowałam roztwór z żelatyny i... Wszystko było w porządku dopóki jej zapach nie odciągnął jego wzroku znad książki. Jesteście już duzi, więc wiecie pewnie z czego zrobiona jest żelatyna i wyobrażacie sobie jaką traumą dla wegetarianina jest wąchanie świńskich kości. A jeszcze większą świadomość, że ta odrażająca substancja ma znaleźć się na włosach jego żony...
Nie zważając jednak na wyrazy oburzenia, dodałam do tej prawie galaretki trochę pachnącej odżywki, żeby zabić ten zapach, zabrałam się do dzieła i po dwóch godzinach podziwiałam swoje piękne, błyszczące i mocne włosy. Wychodząc z łazienki stanęłam przed Bartkiem oczekując wyrazów zachwytu, na co usłyszałam:
- A co tu nadal tak śmierdzi?!
- Nic już nie śmierdzi, przewrażliwiony jesteś. Zobacz jak ładnie się pokręciły i dotknij jakie sprężyste!
- Nie ma takiej siły, która zmusiłaby mnie do tego. Masz świńskie kości na głowie, więc od dziś koniec z bawieniem się Twoimi włosami, dopóki tego nie zmyjesz.
- Nie wiem jak to wytrzymasz, bo to się utrzymuje na włosach podobno nawet do trzech tygodni. I wtedy zabieg trzeba powtórzyć, żeby efekt był jeszcze lepszy. Ale nie martw się, później trzeba zrobić przerwę, bo nadmiar szkodzi.
- Przerwę? To świetnie! A jak długą, dwadzieścia lat?

I chciej tu, babo, być piękna dla swojego męża...

PS: Drogie Panie - zalaminujcie sobie włosy, polecam!
PPS: Serio, one naprawdę pachniały normalnie!
PPPS: A Bartek na szczęście zapomniał o swoim postanowieniu kolejnego dnia ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)