środa, 17 sierpnia 2016

Moich 7 pierwszych prac

Przyznam, że z wielką ciekawością obserwuję tag #myfirst7jobs i z zainteresowaniem czytam zwierzenia innych ludzi na temat tego, czym parali się za młodu, żeby zdobyć trochę grosza. W pewnym momencie pomyślałam, że może i ja skusiłabym się na napisanie czegoś takiego, po czym przyszła refleksja: "ee, 7 to ja przecież nawet nie uzbieram'. Zaczęłam jednak o tym myśleć i wspominać lata wcześniejszej młodości. Wtedy z zaskoczeniem stwierdziłam, że... a zresztą sami zobaczcie.

1. Zbieranie jagód. Pewnie część z Was już wie, ze wychowałam się w lasach centralnej Polski, nie będzie więc dla Was zaskoczeniem, że mój pierwszy epizod z zarabianiem pieniędzy był typowy dla ludzi lasu. Dodam, że to zajęcie potwornie nużące i słabo płatne, ale z braku laku, mając lat 10 lub 15, lepsze to niż nic. Pieniędzy wystarczało w sam raz na lody i zakup super-ekstra-modnych karteczek, którymi można było się wymieniać na przerwach.

2. Ochrona imprezy masowej. Wiem, wiem, patrząc na mnie trudno sobie wyobrazić, żebym mogła ochronić choćby siebie, a co dopiero drugiego człowieka czy też ich tysiące. Ale nie miałam planów na sylwestra, więc pomyślałam, że lepiej będzie znaleźć sobie na tę noc jakąś pracę niż się nudzić. Pojechałam więc z moim przyjacielem do Warszawy, jako ochroniarze imprezy Polsatu. Dla firmy ochroniarskiej ważna była wyłącznie liczba, a nie predyspozycje czy jakiekolwiek inne kryteria, więc nawet nie zwrócili uwagi, że imprezę obstawia dziewczyna o wyglądzie spłoszonego kurczaka.

3. Staż w instytucji samorządowej. To były najdłuższe wakacje w moim życiu (przed studiami), więc nie wyobrażałam sobie spędzić ich na lenistwie. Dostałam staż i nauczyłam się, że kserokopiarka jest najlepszym przyjacielem urzędnika. To było też moje pierwsze zetknięcie się z dziennikarstwem, bo zdarzało mi się wtedy pisać różne sprawozdania z wydarzeń, które wysyłałam do lokalnych mediów.

4. Praca w Fundacji Charytatywnej. Moje zadanie polegało na wyjeżdżaniu do różnych miast w Polsce i nadzorowaniu tam zbiórek pieniędzy. Pieniądze były zbierane przez dzieci, więc do moich zadań należała także opieka nad nimi. Dzięki tej pracy dowiedziałam się, że dzieci w pierwszych klasach podstawówki to małe monstra oraz zwiedziłam całkiem sporą część kraju. 

5. Praca w fabryce. To była moja wakacyjna przygoda tuż po pierwszym roku studiów. Codziennie 8 godzin stania przy taśmie i wkładania odpowiednich produktów w odpowiednie otwory w pudełkach. Dzięki tej pracy nie ma dla mnie tajemnic składanie nawet najbardziej skomplikowanego origami. Yyyy pudełka znaczy.

6. Mycie okien. Zawsze w miarę lubiłam to robić i czasem (przyznaję że nie za często) robiłam to w domu i od kilku lat jeździłam co jakiś czas pomóc w tym Cioci, pomyślałam więc, że czemu miałabym nie dorobić w ten sposób paru złotych przed świętami? Wywiesiłam ogłoszenie na drzwiach kilku bloków na moim osiedlu i dostałam kilka telefonów. Pewna starsza, przesympatyczna para dzwoniła do mnie z prośbą o pomoc kilka razy w roku i nie mogłam im odmówić nawet kiedy miałam już stałą pracę i nie potrzebowałam tej fuchy. Poznałam dzięki temu historię ich życia, całej ich rodziny oraz sąsiadek i ciotecznego rodzeństwa Kazi, przyszywanej kuzynki szwagra proboszcza sąsiedniej parafii. Poza tym mycie okien mam opanowane do perfekcji, więc jeśli kiedykolwiek potrzebowalibyście porady co do marki płynu do mycia szyb czy też najlepszego rodzaju materiału ściereczki, to wiecie, walcie jak w dym. To poważna sprawa jest!

7. Opieka nad dziećmi. To moja kolejna sylwestrowa przygoda. Parę lat temu nie miałam potrzeby świętowania tej nocy, więc zawsze starałam się znaleźć sobie jakieś dochodowe zajęcie. Zamieściłam więc ogłoszenie na gumtree i po kilku godzinach zadzwoniła do mnie miła pani, z pytaniem czy zgodzę się zaopiekować czworgiem dzieci od 2 do 8 lat. Zgodziłam się, po czym usiadłam w fotelu, przemyślałam sprawę i powiedziałam do siebie: "co ja właśnie, głupia, narobiłam?!". Było jednak za późno żeby się wycofać i w sumie dobrze, bo dzieci były miłe, grzeczne i słodkie. Oczywiście pod warunkiem stałych dostaw żelków, coli i domowej pizzy.

Tym oto sposobem dotarliśmy do końca przewidzianej regulaminem listy. Oczywiście została stworzona chronologicznie. Ostatni punkt miał miejsce dwa tygodnie po tym, jak skończyłam 20 lat. Okazuje się więc, że moje życie zawodowe jest bogate jak historia małżeństw Ridge'a z Mody na sukces. A gdyby dodać jeszcze te wszystkie rzeczy, które robiłam za darmo, z potrzeby serca, czyli wolontariaty festiwalowe, praktyki studenckie w kilku rozgłośniach radiowych, pisanie do magazynów studenckich, tworzenie studenckiego radia i miliony innych rzeczy, których się podejmowałam, to zastanawiam się, jak do tego wszystkiego potrafiłam jeszcze zmieścić typowe studenckie uciechy, takie jak spontaniczne wyjście ze znajomymi na piwo tudzież siedem?


______
Zazwyczaj kończę jakimś wydumanym morałem, dzięki któremu mogę wydawać się mądrzejsza, niż jestem, ale dziś sobie odpuszczę. Mogłabym napisać, że dzięki tym zajęciom nauczyłam się szacunku do pracy, pieniądza i ludzi - bez względu na to, czym się zajmują, ale prawda jest taka, że tego akurat już jako dziecko nauczyli mnie rodzice, inaczej pewnie nie podjęłabym się takich zajęć. Te prace dały mi po prostu trochę grosza i samodzielności. No i może trochę popatrzyłam na życie z bardzo różnych perspektyw i utwardziłam sobie siedzenie. I tyle ;)

1 komentarz:

  1. Samodzielne prace dzieci oczami rodziców.
    -zbieranie jagód- zajęcie bardzo bezpieczne, pod okiem mamy nic nie może się stać(nie licząc gadów pełzających).
    - ochrona imprezy- noc sylwestrowa bez szampana ani żadnych innych trunków, bo gdyby nie daj boże "coś" to trzeba natychmiast jechać.
    -staż- to był luksus,przecież pod okiem taty nic nie może się stać.
    -praca w fundacji- koszmar.Jak będzie wracała pociągiem napadną, zrobią krzywdę, zabiorą pieniądze.
    -praca w fabryce- codzienne czuwanie do północy, czy po drodze nie wyskoczy jakiś zwierz, czy nie złapie w tych lasach "kapcia" i tak codziennie przez dwa miesiące.
    -mycie okien- jak wypadnie z okna, jak trafi na jakiegoś zboczeńca w mieszkaniu.
    -pilnowanie dzieci- czy sobie poradzi, czy nie zaśnie a dzieci wyjdą z domu, czy na pewno ich dopilnuje.
    -stała praca- późne powroty, przejście przez park do przystanku,koszmar
    Wkraczanie dzieci w dorosłość wcale nie jest takie łatwe dla rodziców.Nasza wyobraźnia podsuwa nam najbardziej czarne scenariusze i tylko my sami wiemy ile to nas kosztuje stresu i nie przespanych nocy.Ale mimo tego jesteśmy dumni ze swoich córek, bo każda z nich da sobie radę w dorosłym życiu :-)

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)