sobota, 25 marca 2017

Co się zmienia po ślubie, cz. II


Już jakiś czas temu pisałam o tym co zmienia się po ślubie i lista ta jest jak najbardziej aktualna. Długo wierzyłam w to, że są to naprawdę jedyne realne zmiany zachodzące po aktualizacji stanu cywilnego, zwłaszcza u par, które bezbożnie mieszkały ze sobą przed ślubem. Po kilkunastu miesiącach odkryłam coś jeszcze, a właściwie przyznałam przed samą sobą, że tamte zewnętrzne symptomy to jednak nie wszystko i zmienia się pewna bardzo istotna rzecz.


Ci, którzy znają nas nie tylko z bloga wiedzą, że nie jesteśmy aniołkami. Mamy swoje za uszami i bardzo często głośno i energicznie to okazujemy. Wprawdzie żaden talerz ani inne części zastawy nigdy nie ucierpiały, ale już drzwi bywają czasem zamknięte z hukiem.

Na szczęście dla nas i naszych sąsiadów - coraz rzadziej.

Właśnie to jest widocznym symptomem tego, że ślub jednak zmienia coś w życiu związku.

Można by pomyśleć, że to nic dziwnego, że przecież po wielu latach wspólnego życia, setkach kłótni i tysiącach rozmów kończy się wreszcie lista spraw o które można się spierać, w mniej czy bardziej burzliwy sposób. Można by, ale czytelnicy będący w długich związkach lub mający takie za sobą z pewnością wiedzą, że nie ma takiej listy, a liczba powodów do kłótni jest nieskończona, tak samo jak liczba przysłowiowych skarpetek rozrzucanych po mieszkaniu (w naszym przypadku na pewno nie przez Bartka).
Można by też pomyśleć, że po ślubie "towar" już "złapany", a więc i mniej interesujący niż króliczek, za którym trzeba gonić, a co za tym idzie - wywołujący mniej emocji, zarówno oscylujących wokół ekscytacji, jak i szewskiej pasji. To też jednak nas raczej nie dotyczy, bo po pierwsze ja jestem dość emocjonalna (a dla mojego męża nawet emocjonująca), czego raczej nie udaje mi się ukryć, a po drugie ciągle mam wrażenie, że energia naszego związku nie odbiega znacznie od licealnej miłości, no, może poza tym że zamiast poematów o miłości w sms-ach czasem przesyłamy sobie listę zakupów.

Kłócimy się zdecydowanie mniej, a jeśli już to na pewno inaczej niż kiedyś, bo zdecydowaliśmy że będziemy żyć razem, więc zamiast nakręcać spiralę złości, wiemy że i tak - prędzej czy później - będziemy musieli dojść do porozumienia. I to jest właśnie tym, co zmieniło się dzięki ślubowi. Przed nim, jak pewnie w życiu każdej pary, zdarzały się kłótnie, po których zadawaliśmy sobie pytania czy to jeszcze ma sens, czy powinniśmy żyć ze sobą i czy to na pewno jest odpowiednia osoba? Ślub dla nas obojga był ważnym wydarzeniem, nie tylko podpisanym papierkiem, ale decyzją: tak, z tym człowiekiem chcę spędzić życie. A teraz robimy wszystko, żeby to życie spędzić jak  najlepiej :)


Od razu muszę się wytłumaczyć, bo pewnie pojawią się sugestie, że papierek nie jest gwarancją udanego związku. Jasne że nie, bo udany związek zależy tylko od tego jak żyją ze sobą dwie osoby, a nie od tego, co podpisujemy i jak. Dla nas jednak ślub to nie tylko papierek, ale deklaracja i złożona sobie nawzajem (nie urzędnikowi ani księdzu) obietnica że będziemy o siebie nawzajem dbać, wspierać się i robić wszystko, żeby nasze życie - zarówno wspólne, jak i osobiste, własne - było jak najlepsze. My akurat wzięliśmy ślub, a ktoś inny może albo nie chcieć takich deklaracji, albo nie potrzebować do nich ślubu i to też jest jak najbardziej w porządku.


Piszę to wszystko przede wszystkim po to, żebyście wiedzieli - zwłaszcza ci mający wątpliwości i obawiający się - że ślub nie musi oznaczać ochłodzenia uczuć, końca tych uwielbianych "starań" o siebie, spoczywania na laurach. Może, a właściwie powinien oznaczać przede wszystkim dobre rzeczy i być - przynajmniej w mojej, naszej filozofii - ich początkiem. A czym będzie ślub i małżeństwo tak naprawdę, zależy przede wszystkim od Was i tego jak poukładacie to sobie w głowie, a nie od żadnych magicznych sił i prądów, o tym pamiętajcie :)

To pisałam ja, Wasza Duchowa Przewodniczka Pani Ka! :D

1 komentarz:

  1. Matko, jak ja uwielbiam czytać Twoje wpisy, Paulino! Wywołujesz uśmiech na mej twarzy i wiarę, że będzie lepiej ;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)