piątek, 9 lutego 2018

Dziecko nauczyło mnie... Lekcja nr 3

Tego nie nauczyłam się tak szybko. Ale kiedy już to do mnie dotarło, to nagle mniej męczące stało się budzenie w nocy 7 razy (nie wstawanie, tylko budzenie, bo jestem tak leniwa, że dziecko od trzeciej pobudki śpi z nami, a karmienie piersią nie wymaga podnoszenia się z łóżka), robienie na obiad ziemniaków z jajkiem sadzonym trzeci dzień z rzędu, bo nie masz czasu na nic innego, noszenie na rękach kilku ładnych kilogramów, bo dziecko ma ochotę zwiedzać, a nie leżeć. 

... Że wszystko przemija. 
I jest to zarówno bardzo smutne, jak i mocno budujące.

Smutne, bo przypomina, że to wszystko co piękne i dobre w tym okresie, kiedy mamy małe dziecko, w końcu stanie się tylko wspomnieniem, a budujące, bo... to wszystko co męczące i trudne w tym okresie, kiedy mamy małe dziecko, w końcu stanie się tylko wspomnieniem.


Kilka tygodni temu żaliłam się, że dzień spędzam siedząc na podłodze, obok piankowej maty i wśród setki zabawek, co 1,5 minuty obracając dziecko z brzucha na plecy. Jak w fabryce, przy taśmie. Ania zdobyła nową umiejętność obracania się z pleców na brzuch i z wielką radością ją powtarzała. Niestety, w drugą stronę obracać się nie nauczyła, a i na brzuchu leżeć nie lubiła. Więc co się przekręciła na brzuch - to płacz. Myślałam wtedy, że już do końca życia będę siedzieć na tej podłodze, bo umrę z głodu i od zgarbionych pleców. Tak się nie stało. Po jakimś czasie Ania zrobiła kolejny milowy krok jakim jest przewrót z brzucha na plecy (wydarzenie na miarę odkrycia Przylądka Dobrej Nadziei, naprawdę) i pewnego dnia, kiedy zeszłam do piwnicy po ziemniaki na obiad, po powrocie zastałam córkę metr dalej niż ją zostawiłam, wpatrującą się w ulubiony element domu. Teraz już nie muszę siedzieć przy niej i jej obracać. Teraz muszę mieć oczy naokoło głowy, bo zaczęła się przemieszczać.

Podobnie było z nocnym snem, tylko trochę na odwrót. Gdy miała jakieś 2-3 miesiące, potrafiła spać nieprzerwanie nawet 7 godzin. Ahh, jaka ja byłam wyspana! Zazdrościłam sama sobie, że mam tak ogarnięte dziecko. Czar prysł pod koniec listopada i od tamtej pory budzi się od 5 do 175 razy. Więc i do dobrego nie ma co się przyzwyczajać, co by się zbytnio nie rozczarowywać.

Minęło to, że dziecko chciało spędzić na mnie 24 godziny jako noworodek i spało najchętniej przy piersi albo leżąc na brzuchu na tacie. Teraz najedzone buntuje się, bo chce ciekawszych wrażeń niż oglądanie mojej twarzy. Minął też zachwyt nową umiejętnością jaką było parskanie, przez którą karmienie było dość karkołomnym zajęciem. Teraz parskanie jest zarezerwowane na okazywanie złości, np. pani pielęgniarce po szczepieniu.

Przykłady można mnożyć, a im starsze macie dziecko tym lepiej rozumiecie pewnie sens tych słów. Wszystko przemija, więc ciesz się każdym dniem i puszczaj w niepamięć to co trudne przy małym dziecku, bo to tylko chwilowe.

Dlatego zachowuję w pamięci jedno zdanie i przypominam je sobie jak mantrę, zamiast nerwowego wywracania oczu ku niebu: TO WSZYSTKO MINIE.

KONTYNUACJA: 2 LATA PÓŹNIEJ
Wszystko mija. Dziś powtarzam to sobie jak mantrę i uśmiecham do wspomnień. Brak wyjazdów dalszych niż do osiedlowego sklepu przez ponad pół roku, bo dziecko nienawidzi auta. Siedemnaście pobudek każdej nocy przez 1,5 miesiąca. Kurczowe trzymanie się nogi rodzica, przez co zrobienie choćby kanapki graniczy z cudem. Stres przy każdym wyjściu z domu, bo nie wiadomo kiedy tym razem włączy się syrena. Mycie całej kuchni po każdym posiłku, bo dziecko upodobało sobie rzucanie jedzeniem. Tysiące innych rzeczy. To wszystko mija. Więc i to, że dwulatek na tysięczny komunikat tej samej treści reaguje wyłącznie przekornym spojrzeniem w stronę rodzica i zrobieniem dokładnie na odwrót - to też minie. Tak myślę.

Za kilka dni, tygodni, pojawi się na świecie młodsze rodzeństwo. I trochę jestem przerażona jak odnajdziemy się w nowej rzeczywistości, jak podzielimy swój czas i energię. Ale nie boję się przechodzić przez to jeszcze raz, bo teraz już wiem - to wszystko jest chwilowe i mija. Więc chyba mam w sobie więcej spokoju, więcej zrozumienia, mniej strachu przed kolejnymi wyzwaniami i etapami, które rządzą się swoimi prawami. Wszystko mija, nawet najdłuższa żmija ;)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)