niedziela, 11 marca 2018

Niedziela bez zakupów


Dziś pierwsza zwyczajna niedziela bez zakupów w Polsce. Nie mogę zostawić tego gorącego tematu bez komentarza, bo wywołuje wypieki na policzkach większości Polaków - w tym mnie. Chodźcie, może podniosę Wam ciśnienie i obejdzie się bez popołudniowej kawy.


NARESZCIE ZROBIONO TO, CZEGO BAŁY SIĘ POPRZEDNIE RZĄDY.

Moje poglądy polityczne znacznie odbiegają od partii aktualnie rządzącej. Trochę ze śmiechem na ustach, a trochę na poważnie przyznając, że nie wrócimy do Polski, dopóki nie zmieni się rząd i kadencja parlamentu. 
Jednak wprowadzenie ograniczenia handlu w niedzielę to coś, czemu gorąco kibicowałam i bardzo cieszę się, że go wprowadzono.

Po pierwsze - pracownikom sklepów naprawdę należy się choć jeden normalny dzień weekendu. To naprawdę upierdliwe, jeśli pracujesz w handlu czy gastronomii w centrum handlowym i wolne dni masz zazwyczaj w środku tygodnia, kiedy większość twoich znajomych pracuje, za to kiedy oni chcą wyjść na imprezę - ty musisz być w domu wcześnie, żeby rano być gotowym do pracy.

Po drugie - jest naprawdę wiele fajniejszych rzeczy do robienia niż wycieczki po centrum handlowym lub supermarkecie. Być może wreszcie rodziny zaczną spędzać czas na ciekawszych aktywnościach, odwiedzać galerie, muzea, centra naukowe, wybierać się do parku czy za miasto na spacer, grać w planszówki, gotować razem rosół i schabowe (bo niedziela), jeździć rowerami, odwiedzać rodzinę i przyjaciół, robić razem tysiące fajnych rzeczy, zdecydowanie ciekawszych niż zakupy.

Po trzecie - nie, nie trafia do mnie argument, że czasem niedziela to jedyny dzień, kiedy mamy czas zrobić zakupy. Niezależnie od tego czy mowa o spożywczych, czy ubraniowych - to kwestia organizacji. Nikt nie pracuje od świtu do nocy 6 dni w tygodniu, a jeśli tak robi to pora to zmienić, bo to zdecydowanie nie jest normalne. 

Po czwarte - argument o tym, że dlaczego wolne mogą mieć kasjerki z Biedronki, a już ze Statoila nie - no cóż, to argument inwalida. Lepiej nie dać nikomu niż dać sporej części? 

Po piąte - nie, nie spadną dochody sklepów, a co za tym idzie - wpływy z podatków. Ludzie kupią to co mieliby kupić w niedziele, albo i więcej, patrząc na to jak wyglądają sklepy tuż przed dniem bez handlu.

Po szóste - nie umrzecie z głodu. Zazwyczaj znajdzie się w szafce jakaś paczka makaronu i może nawet parę plasterków sera w lodówce. 

Po siódme - naprawdę można się do tego przyzwyczaić i szybko nauczycie się w sobotę planować co zjecie w niedzielę. Mówię to po ponad 3,5 roku mieszkania w kraju w którym w niedzielę sklepy są pozamykane. Nigdy jeszcze nie zdarzyło nam się cierpieć z powodu pozamykanych sklepów. Nawet kiedy jesteśmy w Polsce, to z przyzwyczajenia nie planujemy żadnych zakupów na niedziele. 

Naprawdę cieszę się, że wreszcie podjęto tę trudną decyzję. Wydaje mi się, że nie wywołałaby takiego oburzenia, gdyby została wprowadzona przez inny rząd. Dla mnie religijne konotacje tej ustawy schodzą na dalszy plan, jest wiele argumentów popierających ją, a niemających nic wspólnego z religią i z pewnością plusów jest więcej niż minusów. Także polecam zaakceptować nową rzeczywistość i zacząć korzystać z jej uroków.

Kończąc, życzę Wam spokojnych niedziel, spędzonych mile w gronie rodziny i przyjaciół :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Drogi Czytelniku, będzie mi bardzo miło, jeśli skomentujesz mój tekst. Nawet jeśli się ze mną nie zgadzasz. Jeśli tak jest - bardzo chętnie przeczytam o Twoim punkcie widzenia, ale nie obrażaj, nie mów, że jestem głupia, uderzyłam się w głowę albo rodzice mnie nie kochali.
Enjoy :)